Klasztor na Świętym Krzyżu – opactwo z widokiem na czas

Są takie miejsca w Polsce, które wyglądają jakby ktoś wyjął je z opowieści fantasy i postawił na szczycie góry. Tyle że bez smoków. No, może z wyjątkiem turystów ziejących z wysiłku pod górkę. Jednym z takich miejsc jest klasztor na Świętym Krzyżu – majestatyczny, kamienny świadek historii, położony na szczycie Łysej Góry. Nie tylko zachwyca architekturą i widokami, ale skrywa też sporo tajemnic, legend i – uwaga – relikwii, które miałyby święcić każdego z osobna.

Góry Świętokrzyskie – najstarsze i najbardziej magiczne?

Zacznijmy od tego, że Łysa Góra, na której znajduje się klasztor, to nie jest taka sobie pierwsza lepsza górka. To drugi najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich i jednocześnie miejsce, wokół którego krążą legendy od setek lat. Mówi się, że to właśnie tutaj czarownice zlatywały się na sabaty (stąd „Łysa”), a okoliczne lasy skrywają pradawne moce i magiczne szlaki. No cóż – czarownic nie widziano tu od jakiegoś czasu, ale duchowe uniesienia? Jak najbardziej.

Skąd się wziął klasztor?

Historia klasztoru na Świętym Krzyżu sięga XI wieku. Tak, tego samego, w którym Mieszko II rządził krajem, a Europa jeszcze nie znała kawy. Benedyktyni – zakon, który zasłynął z pracowitości, modlitwy i wyśmienitych nalewek – założyli tu opactwo, które szybko zyskało status jednego z najważniejszych miejsc pielgrzymkowych w Polsce. A wszystko za sprawą… relikwii Krzyża Świętego.

Tak, tych właśnie. Według tradycji, fragmenty drzewa, na którym miał umrzeć Jezus, trafiły na Łysą Górę i uczyniły z niej duchowe centrum regionu. Od tego czasu klasztor zyskał nie tylko nazwę, ale i sławę.

Architektura, która opowiada wieki

Patrząc dziś na klasztor, trudno powiedzieć, że ma ponad 900 lat. Ale to dlatego, że był wielokrotnie przebudowywany, niszczony i odbudowywany. Największe zmiany przyniósł barok, który zostawił po sobie efektowne detale, zdobienia, kolumny i zdobne ołtarze. Co ciekawe – wciąż można tu znaleźć fragmenty romańskiej krypt, gotyckich murów i renesansowych elementów. To trochę jak spacer przez podręcznik historii sztuki – tylko bez nudnych datek.

W środku klasztoru mieści się Bazylika Mniejsza, krypta z prochami księcia Jeremiego Wiśniowieckiego (tak, tego „ognistego” z „Ogniem i mieczem”) oraz muzeum misyjne ojców oblatów, którzy opiekują się klasztorem od XIX wieku.

W klasztorze bywało różnie…

Klasztor przeżył wiele: najazdy Tatarów, rabunki, zabory, konfiskaty, sekularyzacje. W XIX wieku carat zamienił go w… więzienie. Tak, mnisi out, a do środka weszli kryminaliści i polityczni buntownicy. Los z klasztorem nie obchodził się łagodnie – ale on, jak przystało na duchowy bastion, przetrwał.

Podczas II wojny światowej Niemcy też zostawili po sobie ślad – zbombardowali część budynków i zdewastowali wnętrza. Ale znów – klasztor podniósł się z ruin. Dziś jest nie tylko odnowiony, ale i tętniący życiem – duchowym i turystycznym.

Ciekawostki z górskiej półki:

  • Relikwie Krzyża Świętego są przechowywane w specjalnym relikwiarzu i wystawiane do publicznego kultu. To jeden z najcenniejszych relikwiarzy w Polsce – i nie chodzi tylko o wartość duchową.
  • Z tarasu widokowego przy klasztorze rozciąga się jedna z najpiękniejszych panoram w Polsce centralnej. Przy dobrej pogodzie widać nawet Kielce i połowę województwa.
  • Sabat czarownic? Choć dziś nikt w niego nie wierzy, to w XIX wieku górale świętokrzyscy przysięgali, że w nocy widać dziwne światła i słychać szepty w lasach. Dziś mówimy na to… weekendowy biwak harcerzy.
  • Oblaci, którzy dziś opiekują się klasztorem, prowadzą również ośrodek rekolekcyjny, muzeum i… własną pasiekę. Miód ze Świętego Krzyża to smak nieba w słoiku.

Dlaczego warto tam pojechać?

Bo to jedyne takie miejsce w Polsce. Połączenie duchowości, historii, architektury i legend, a do tego góry, las i świeże powietrze. Święty Krzyż nie jest może „instagramowy” w klasycznym stylu (choć kamienne mury i widoki dają radę), ale zostaje w głowie i w sercu. To jedno z tych miejsc, które „czuje się” bardziej niż „zwiedza”.

To idealna opcja na dzienną wycieczkę, pielgrzymkę, romantyczny spacer z historią lub po prostu ucieczkę od hałasu codzienności. Zresztą – wejście na Łysą Górę to też niezły sposób, żeby przypomnieć sobie, że ma się nogi i płuca.

Łazik. Miłośnik wędrówek po górach i po płaskim, nie gardzę jednak również dwoma kołami napędzanymi siłą mięśni. Fascynują mnie wszystkie miejsca, nawet te, które teoretycznie nie mają niczego do zaoferowania. Bo to tylko teoria - wszędzie można odkryć coś cudownego. Prywatnie mąż, ojciec i niewolnik dwóch najpiękniejszych kotów na świecie.

Opublikuj komentarz