Pałac na Wodzie – królewska rezydencja w wersji chillout

Wyobraź sobie, że jesteś królem. Masz Wawel, masz Zamek Królewski, ale marzy Ci się coś… luźniejszego. Miejsce, w którym można zdjąć perukę, rozpiąć koronkowy kołnierz i w spokoju poczytać filozofów. Albo przynajmniej pogapić się na kaczki. Tak właśnie myślał Stanisław August Poniatowski, kiedy urządzał sobie Pałac na Wodzie – najbardziej wyluzowaną rezydencję królewską w historii Polski.

Od kąpieli do klasyki

Zanim nastał czas marmurów, fresków i sal balowych, w tym miejscu był… pawilon kąpielowy. Magnat Stanisław Herakliusz Lubomirski w XVII wieku miał tu coś na kształt spa – miejsca, w którym można było zanurzyć się w wodzie (oczywiście nie byle jakiej!) i odpocząć od polityki. A że Lubomirski lubił styl barokowy, to nawet łaźnia musiała wyglądać jak pałac miniaturka.

W połowie XVIII wieku posesję kupił król Stanisław August Poniatowski, który postanowił zrobić tu swoją letnią rezydencję. Ale nie byle jaką. Chciał, żeby było elegancko, ale bez przesady. Klasycznie, ale z duszą. Wyszło coś pomiędzy antyczną willą a salonem filozoficznym, czyli dokładnie to, co król lubił najbardziej.

Dom nad wodą – literalnie

Pałac stanął… na wyspie. Otoczony stawem, połączony z lądem mostkami. Dzięki temu wygląda jakby unosił się na wodzie, co do dziś robi ogromne wrażenie, zwłaszcza gdy odbija się w tafli jak w lustrze. Architekci (Domenico Merlini, a wcześniej też Tylman z Gameren) zadbali o każdy detal. Klasyczne kolumny, piękne elewacje, symetria jak z podręcznika do geometrii. A wszystko to po to, żeby król mógł się zrelaksować w odpowiednich warunkach.

I tak powstało coś więcej niż pałac. To był styl życia. Wnętrza urządzono z klasą: Sala Balowa, Galeria Obrazów, Pokój Bacciarellego, a nawet… Jadalnia z Okrągłym Stołem. Spotykali się tu politycy, artyści, filozofowie, a może nawet ktoś z rodziny królewskiej, kto miał po prostu dość oficjalnych audiencji.

Królewskie chillowanie

Co robił Stanisław August w Łazienkach? Głównie to, co my robimy dziś w weekend: spacerował, jadł dobrze, czytał mądre rzeczy i rozmawiał z ciekawymi ludźmi. Tyle że w bardziej eleganckim otoczeniu.

W letnie wieczory odbywały się tu kameralne koncerty, nieformalne dyskusje o reformach i – jak wieść niesie – sporo nieoficjalnych spotkań z artystami, których król wspierał. Pamiętajmy, że Poniatowski był nie tylko królem, ale też miłośnikiem sztuki, mecenasem kultury i wielkim fanem oświecenia. Pałac na Wodzie był jego małym Luwrem.

A jak było trzeba, dało się też wypić lampkę wina na tarasie z widokiem na pawie. Czego chcieć więcej?

Historia z przerywnikiem wojennym

Jak to zwykle bywa z zabytkami w Polsce, także Pałac na Wodzie dostał swoje w kość podczas wojennych zawieruch. W czasie II wojny światowej Niemcy zdewastowali wnętrza, zrabowali część dzieł sztuki, a sam pałac miał zostać wysadzony w powietrze. Na szczęście skończyło się „tylko” na podłożeniu ładunków, które nie zostały odpalone.

Po wojnie pałac został pieczołowicie odrestaurowany. Przywrócono mu dawny blask, odtworzono wnętrza, a Łazienki Królewskie znów stały się oazą spokoju w środku miasta. Dziś to miejsce tętni życiem – i królewskim, i całkiem zwyczajnym.

Z ciekawostek pałacowych…

  • Król i jego lustro: Stanisław August tak bardzo lubił porządek i symetrię, że w jego pałacu niemal wszystkie elementy wystroju mają swoje „lustrzane odbicia”. Dwie klatki schodowe, dwa kominki, dwa wejścia… Perfekcja godna projektanta wnętrz z TikToka.
  • Na dachu pałacu był… zegar słoneczny. I choć teraz nie każdy umie go odczytać, kiedyś był całkiem praktyczny. A wyglądał przy tym bardzo stylowo.
  • Łazienki z pawiem w pakiecie: Pałac otaczają ogrody, które też są dziełem sztuki. Spacerując, możesz natknąć się na pawie, wiewiórki, a nawet sokoła miejskiego. I to wszystko bez biletu.
  • Galeria sztuki z widokiem na wodę: W Pałacu znajduje się kilkadziesiąt obrazów, w tym oryginały Bacciarellego, Canaletta i innych klasyków. To nie tylko pałac – to małe muzeum.

Spacer z historią

Dziś Pałac na Wodzie to jeden z najchętniej odwiedzanych zabytków Warszawy. Coś pomiędzy obowiązkowym punktem programu, a idealnym miejscem na randkę. W letnie wieczory odbywają się tu koncerty chopinowskie, w weekendy pikniki, a przez cały rok – spacery ludzi z aparatami i kubkami z kawą.

I choć czasy się zmieniły, klimat pozostał. Bo gdzie indziej można zobaczyć klasycystyczny pałac odbijający się w wodzie, posłuchać szumu drzew i wyobrazić sobie, że za chwilę zza kolumn wyjdzie sam król z tomikiem poezji?

Łazik. Miłośnik wędrówek po górach i po płaskim, nie gardzę jednak również dwoma kołami napędzanymi siłą mięśni. Fascynują mnie wszystkie miejsca, nawet te, które teoretycznie nie mają niczego do zaoferowania. Bo to tylko teoria - wszędzie można odkryć coś cudownego. Prywatnie mąż, ojciec i niewolnik dwóch najpiękniejszych kotów na świecie.

Opublikuj komentarz