Survival zaczyna się w domu – zaplanuj zanim wyruszysz
Zanim wyruszysz w teren, musisz się do tego dobrze przygotować. I nie chodzi tylko o spakowanie plecaka. Survival – ten prawdziwy, praktyczny, przydatny turyście – zaczyna się dużo wcześniej, jeszcze w domu. Najpierw musisz wyposażyć się w wiedzę, a dopiero potem dobierasz sprzęt, który pomoże ci zminimalizować ryzyko wpadnięcia w sytuację kryzysową.
Zacznijmy od priorytetów przetrwania.
W survivalu funkcjonuje prosta zasada, która pomaga poukładać sobie, co jest naprawdę ważne, gdy coś pójdzie nie tak. To tzw. reguła trójek, która mówi:
można przeżyć:
3 minuty bez powietrza,
3 godziny bez schronienia – w trudnych warunkach, np. zimą, w deszczu, na wietrze,
3 dni bez wody,
3 tygodnie bez jedzenia.
Oczywiście, to tylko ogólne ramy – wszystko zależy od konkretnej sytuacji. W wojsku te limity są znacznie krótsze. Żołnierz, który intensywnie działa w terenie, pod presją, w ruchu, bez jedzenia może wytrzymać góra tydzień, a bez wody – ledwie jeden dzień. Organizm jest wtedy poddany dużo większemu obciążeniu, szybciej zużywa zapasy energii i wody.
To pokazuje, że reguła trójek działa głównie przy tzw. biernym survivalu – kiedy po prostu czekamy na pomoc. Ale ta strategia nie zawsze się sprawdza. Są sytuacje, w których trzeba działać – szukać drogi, ratunku, rozwiązania. Nazywa się to czynnym survivalem. I czasem to jedyna opcja.
Przyjmuje się, że większość sytuacji zagubienia w terenie kończy się szczęśliwie w ciągu 72 godzin – to taki orientacyjny czas, w którym zazwyczaj zostajemy odnalezieni. Ale te trzy dni to czas na podjęcie decyzji, co robić. Czekać? Ruszyć samemu? Niezależnie od tego, którą opcję wybierzesz, musisz działać od razu zgodnie z priorytetami. Nie licz na to, że jutro nadejdzie pomoc, więc dziś nie musisz budować schronienia czy szukać wody. Zawsze zakładaj, że jesteś zdany na siebie.
To właśnie wdrożenie planu B, o którym pisałem wcześniej.
Dobrze to widać na przykładzie programów telewizyjnych, takich jak „Nagi instynkt przetrwania”. Oglądałem ten program wielokrotnie. Widziałem, że część uczestników odpadała z powodu hipotermii, użądleń, odwodnienia. Ale ci, którzy wytrzymywali 21 dni w dżungli czy innych egzotycznych miejscach, mieli jedną wspólną cechę – działali natychmiast. Budowali schronienie, organizowali wodę, rozpalali ogień. Czyli dokładnie to, co zaleca reguła trójek.
Ale zauważ, co się działo później. Kiedy już mieli wodę, ogień i miejsce do spania – przechodzili na tryb bierny. Leżeli, pili wodę, odliczali dni do końca. Nie szukali jedzenia, chyba że akurat się trafiło. Dlaczego? Bo wiedzieli, że za jakiś czas wrócą do domu – wystarczy „dotrwać”.
W realnym życiu to nie działa. Jeśli naprawdę się zgubisz i nie wiadomo, czy ktoś cię znajdzie – leżenie i czekanie może oznaczać śmierć. Dlatego niezależnie od tego, czy wybierzesz postawę bierną, czy czynną – działaj od razu. Zbuduj schronienie, rozpal ogień, pozyskaj wodę i pożywienie. To nie tylko kwestia fizycznego przetrwania – to też wsparcie dla morale, o których pisałem w poprzednim artykule. Kiedy jesteś zajęty – zbierasz, szukasz, budujesz – twój umysł przechodzi na tryb zadaniowy. I nagle ten las zaczyna przypominać supermarket – wszystko tam jest, tylko trzeba wiedzieć, gdzie szukać. A przy okazji jesteś po prostu zajęty, co pomaga nie wpaść w panikę.
Jeśli w tym czasie ktoś cię odnajdzie – super. A jeśli nie – będziesz gotowy. Gotowy, by przeżyć dłużej albo wyruszyć w drogę powrotną o własnych siłach.
Pamiętaj – przetrwanie to nie wegetacja. To utrzymanie ciała i umysłu w dobrej formie, żeby móc działać. A to zależy w ogromnym stopniu od tego, jak przygotujesz się do wyjścia w teren – zarówno pod kątem wiedzy, jak i wyposażenia.
Jak przygotować się do wyjścia w teren?
Na początek – zweryfikuj swoje umiejętności względem planowanej trasy. Porywanie się z motyką na słońce to prosty sposób, żeby wpakować się w kłopoty. Jeśli do tej pory spędzałeś czas głównie przed ekranem, w środowisku miejskim, a nagle ruszysz na szlak w wysokie Tatry – to prawdopodobieństwo wypadku jest naprawdę duże.
Stąd właśnie biorą się te słynne doniesienia w mediach – o turystach w sandałach albo na obcasach w górach, których ratownicy muszą ściągać helikopterem. A wystarczyło usiąść w domu, wpisać nazwę szlaku w Google i przeczytać, co cię czeka i jak się do tego przygotować.
Dostęp do wiedzy mamy ogromny – więc usiądź, poczytaj i zadaj sobie kilka pytań:
Czy dam radę kondycyjnie?
Czy mam odpowiednie wyposażenie?
Czy wiem, co mnie czeka po drodze?
Jeśli nigdy nie miałeś styczności z dziką przyrodą, nie rzucaj się od razu na głęboką wodę. Zacznij od wypraw blisko domu – tak, żeby w razie czego dało się łatwo wrócić. To samo tyczy się, jeśli planujesz zabrać ze sobą dzieci. Nawet jeśli jesteś doświadczonym turystą – one nie są. Zadbaj o to, żeby poczuły klimat natury w bezpiecznym otoczeniu. Niech najpierw zapłonie w nich ogień, a dopiero potem dokładajmy polana.
Dobrym pomysłem na start są też wypady z osobami bardziej doświadczonymi. W internecie znajdziesz masę lokalnych grup – choćby na Facebooku – w których można złapać kontakt z ludźmi z Twojego regionu. Wiele z tych osób chętnie zabierze Cię na wspólny wypad, podzieli się wiedzą, a ty zdobędziesz praktykę.
Planowanie trasy i przygotowanie mapy
Skoro dobrałeś poziom trudności do swoich możliwości, czas zająć się kolejnym krokiem – planowaniem trasy.
Po pierwsze – kup papierową mapę regionu, do którego się wybierasz. Nie opieraj się tylko na telefonie – elektronika potrafi zawieść, rozładować się, zgubić zasięg. Mapa fizyczna to podstawa.
Przeanalizuj ją dokładnie. Zaznacz miejsca kluczowe dla Twojej wyprawy:
cel wędrówki i planowany nocleg,
najbliższy szpital, aptekę, komisariat,
przystanki autobusowe, schroniska,
źródła wody – nawet jeśli masz jeszcze pół butelki, korzystaj z każdego źródła i uzupełniaj zapasy.
Zrób dwie kopie mapy – jedną weź ze sobą, drugą zostaw bliskiej osobie. W razie problemów pomoże to służbom Cię odnaleźć. Mapę, którą zabierzesz, zapakuj w koszulkę foliową, dorzuć kilka karteczek i ołówek. To pozwoli na robienie notatek, a w razie potrzeby – zostawienie wiadomości, w którą stronę się udałeś.
Pogoda i informowanie bliskich
Sprawdź prognozę pogody. Ale pamiętaj – nawet jeśli zapowiadają piękne słońce, zawsze zabezpiecz się na nagłą zmianę warunków, szczególnie w górach, gdzie pogoda potrafi zmienić się z godziny na godzinę.
Przed każdym wyjściem – nawet na kilka godzin do lasu – poinformuj kogoś bliskiego:
gdzie idziesz,
na jak długo,
z kim,
jak dotrzecie na miejsce i jaką trasą będziecie wracać.
To ważne. W razie wypadku ktoś będzie wiedział, gdzie Cię szukać – a czasem to dosłownie kwestia życia i śmierci.
—
Pakowanie – od plecaka się zaczyna
Pora na ekwipunek. Wszystko, co spakujesz, trafi do plecaka – więc dobry plecak to podstawa.
Rynek jest pełen różnych modeli, ale najważniejsze to dopasować plecak do siebie. Nie kupuj pierwszego lepszego online. Idź do sklepu, przymierz, sprawdź, jak leży.
Dobry plecak turystyczny powinien mieć:
system wentylacji pleców,
pas piersiowy i biodrowy – pomagają równomiernie rozłożyć ciężar,
jaskrawy kolor – nie jesteś komandosem, masz być widoczny, nie wtopiony w tło.
Na spływie kajakowym czy w górach jasny plecak łatwiej znaleźć, jeśli wpadnie do wody lub się zgubi. Kamuflaż zostaw wojsku.
Osoby z doświadczeniem potrafią spakować się w małą nerkę. Ale na początku lepiej mieć nieco więcej miejsca. Później, z czasem, zaczniesz eliminować to, co zbędne – bo zamienisz sprzęt na wiedzę i praktykę.
Elektronika i zabezpieczenie sprzętu
Zacznij od podstaw:
naładuj telefon,
zainstaluj aplikacje z mapami offline i naucz się z nich korzystać,
zainstaluj też aplikację ratunkową, np. „Ratunek” – jedno kliknięcie wystarczy, by powiadomić służby i przekazać im Twoją lokalizację.
Nawet jeśli masz nowy telefon i pełną baterię – zabierz powerbank. W terenie wszystko może się zdarzyć – zimno, wilgoć, przypadkowe włączenie latarki w kieszeni. Dobrze mieć zapas mocy.
Zabezpiecz elektronikę – wystarczy zwykły woreczek strunowy, który ochroni sprzęt przed deszczem, wilgocią, przypadkowym zalaniem w plecaku. Nie trzeba drogich pokrowców – ważne, żeby było sucho.
—
Odzież – nie tylko na pokaz
Dopasuj ubranie do warunków pogodowych i pory roku. Nawet jeśli wychodzisz tylko na kilka godzin, wrzuć do plecaka zapasową parę skarpet. Otarcia od mokrego obuwia to jedna z najczęstszych przyczyn kontuzji – może wydawać się drobna, ale w terenie potrafi zmienić wypad w koszmar.
Pakuj się rozsądnie. Nie składaj ubrań w kostkę – lepiej je zrolować, oszczędzisz miejsce. Możesz też w ten sposób posegregować odzież na zestawy dzienne – to przydatne zwłaszcza na dłuższe wyprawy.
Polecam też organizację tematyczną – np. w workach wodoodpornych o różnych kolorach. Jeden worek to odzież, drugi – jedzenie, trzeci – sprzęt noclegowy itd. Dzięki temu nie musisz wywracać całego plecaka do góry nogami, żeby znaleźć czołówkę czy zapasowe skarpety.
Podstawowy ekwipunek na każdą wyprawę
Bezpieczeństwo:
mapa i kompas – naucz się z nich korzystać, to podstawa. Jeśli chcesz, zapisz się na kurs podstaw survivalu.
telefon z aplikacjami offline i ratunkową, naładowany i zabezpieczony przed wilgocią,
nóż lub scyzoryk – może być multitool dobrej jakości,
gwizdek ratunkowy,
latarka z zapasowymi bateriami lub akumulatorami – najlepiej czołówka,
apteczka – poznaj jej zawartość i dopasuj do swoich potrzeb (piszę o tym w kolejnych artykułach)
kamizelka odblaskowa,
worki foliowe do zabezpieczania sprzętu,
chusteczki nawilżane i papier toaletowy.
Schronienie:
peleryna przeciwdeszczowa – dziś są wielofunkcyjne, wodoodporne, mogą służyć jako koc, śpiwór czy podpinka pod hamak,
lina lub sznurek – około 15 metrów, zawsze się przyda (budowa schronienia, naprawy),
izolacja od ziemi – karimata lub folia NRC (koc ratunkowy). Jedna warstwa izolująca od gleby zastępuje dwie warstwy przykrywające więc to ważny element,
ciepła odzież na zmianę – temperatura po zmroku potrafi mocno spaść, nawet latem, szczególnie w górach czy nad wodą,
czapka, kapelusz, komin – zimowa czapka zawsze w plecaku! Dużo ciepła ucieka przez głowę, a po zmroku zimny wiatr i deszcz mogą doprowadzić do hipotermii,
rękawiczki – przydają się podczas każdej aktywności, chronią dłonie, poprawiają przyczepność, np. na śliskich łańcuchach górskich.
Woda:
minimum 1 litr wody – w upale i wysiłku potrzeba znacznie więcej,
manierka, butelka lub bidon – najlepiej stalowy, można w nim zagotować wodę, ogrzać na ogniu (np. owinąć skarpetą i wsadzić pod kurtkę lub do śpiwora),
filtr do wody – pozwala na awaryjne pozyskanie czystej wody z naturalnych źródeł.
Ogień:
zapalniczka i zapałki – zapakowane w woreczki strunowe, zawsze miej kilka źródeł ognia,
rozpałka – np. waciki nasączone woskiem, również zabezpieczone przed wilgocią,
krzesiwo – naucz się go używać, przy odrobinie treningu może okazać się nieocenione,
świeczka – zawsze warto mieć, przyda się do ogrzewania, rozpalania ognia i w wielu innych sytuacjach.
Dodatkowe:
termos z wrzątkiem – możesz zabrać osobno cukier, herbatę czy kawę i zrobić je w terenie,
taśma srebrna („power tape”) – zajmuje mało miejsca, można owinąć ją np. Na zapalniczkę, służy jako improwizowana rozpałka lub do naprawy ekwipunku,
zestaw naprawczy – igła, nici, kilka guzików, taśma, klej cyjanoakrylowy („kropelka”), małe lusterko do sygnalizacji, sznurówki,
kije trekkingowe – na początku byłem sceptyczny, ale pomagają, zwłaszcza na dłuższych i górskich trasach.
—
To jest podstawowy zestaw, którego ja używam i polecam. Możesz go oczywiście dostosować do swoich potrzeb i charakteru wyprawy.
Linie wyposażenia – bezpieczeństwo na kilku poziomach
W wojsku używa się pojęcia „linii wyposażenia”. My możemy je zastosować, by mieć pewność, że nawet jeśli coś zgubimy, nie zostaniemy bez niczego.
1 linia – to co masz na sobie i w kieszeniach odzieży. Tu trzymaj rzeczy najważniejsze, do których musisz mieć szybki dostęp:
zapalniczka,
krzesiwo,
scyzoryk,
przekąska (np. baton energetyczny),
mała latarka.
2 linia – to wyposażenie, które masz przy sobie, ale niekoniecznie w kieszeniach odzieży, np. w nerce lub kamizelce:
dodatkowe jedzenie,
tabletki do uzdatniania wody,
rozpałka,
gwizdek ratunkowy,
zestaw naprawczy.
3 linia – to wszystko, co masz w plecaku – czyli rzeczy na dłuższy pobyt i bardziej komfortowe bytowanie:
schronienie (np. peleryna, karimata),
odzież na zmianę,
zapas jedzenia i wody.
Dzięki takiemu podziałowi, jeśli zgubisz plecak albo będziesz musiał szybko uciekać, masz przy sobie to, co najważniejsze. To zwiększa Twoje szanse na przetrwanie i szybkie odnalezienie pomocy.
—
Podsumowanie
To, co opisałem w tym rozdziale, pozwoli Ci dobrze przygotować się do wyprawy. Mądre planowanie, odpowiednia analiza trasy, informowanie bliskich, a przede wszystkim dobrze dobrany i zorganizowany ekwipunek to fundamenty bezpiecznej turystyki i survivalu.
Pamiętaj, że często to nie sprzęt, a Twoja wiedza i przygotowanie decydują o tym, czy wyjdziesz cało z trudnej sytuacji. Minimalizm w plecaku to super sprawa, ale tylko wtedy, gdy jest poparty odpowiednimi umiejętnościami.
W kolejnych artykułach poruszę temat doboru jedzenia i napojów na różne wyprawy oraz omówię bardziej szczegółowo techniki survivalowe.
Opowieść przy ognisku
„Zamieć w Bieszczadach – lekcja pokory”
Przez wiele lat co zimę wyjeżdżałem w Bieszczady. Uwielbiałem te zaśnieżone, dzikie tereny i wyjątkową atmosferę zimowych szlaków – wtedy jest tam znacznie mniej turystów, a klimat naprawdę niepowtarzalny.
Pewnego dnia, mając prawie zrealizowany cały plan wędrówek, postanowiłem wybrać się na ostatni szlak. Mieszkałem wtedy w wynajmowanym pokoju w małym gospodarstwie, którego właścicielem był ratownik GOPR. Miałem więc pewność, że gdy poinformuję go o swoim wyjściu i nie wrócę na czas, wyśle pomoc – co jest bardzo ważne i o czym zawsze przypominam przed wyjściem w teren.
Tego dnia spakowałem plecak i wyszedłem. Pogoda była kiepska: pochmurne niebo, silny wiatr, niska temperatura i wysoka wilgotność – warunki naprawdę ciężkie jak na góry. Bieszczady, choć często nazywane pagórkami, potrafią być zdradliwe – zwłaszcza że tamtejsze lasy bukowe wyglądają niemal wszędzie tak samo, co łatwo powoduje zagubienie.
Mimo świadomości ryzyka postanowiłem iść. W połowie drogi na szczyt zaczął padać śnieg, który szybko przerodził się w silną zamieć. Widoczność spadła niemal do zera, a śnieg zasypał ślady po niedawno przechodzącej grupie turystów. Szedłem szlakiem, którego znaki zlewały się z otoczeniem. Po chwili zdałem sobie sprawę, że zgubiłem drogę.
Zamieć nasilała się, wiatr był przenikliwy, a śnieg sięgał mi do połowy uda, przez co każdy krok kosztował coraz więcej wysiłku i czasu. Temperatura była niska, a wilgotność wysoka, więc zaczynałem marznąć, mimo puchowej kurtki. Wełniany sweter pod spodem zaczął zamarzać przez wilgoć z mojego ciała.
Wiedząc, że dalsze szukanie drogi w tych warunkach może być śmiertelnie niebezpieczne, znalazłem osłonę pod niewielką półką skalną – i przeczekałem tam kilka godzin, aż zamieć ustała. Zabezpieczyłem się dodatkowo folią NRC, która pomogła mi zatrzymać ciepło.
Gdy śnieg przestał padać i widoczność się poprawiła, udało mi się odnaleźć szlak i bezpiecznie zejść na dół. Pod koniec drogi zauważyłem patrol GOPR, który informował o podniesionym stopniu zagrożenia lawinowego i organizował akcję ściągania turystów z gór i zamykania szlaków.
Gdy wróciłem do gospodarstwa, właściciel przywitał mnie ciepłym uśmiechem i powiedział, że już miał wysyłać ratowników, wiedział gdzie mnie szukać – właśnie dlatego, że zawsze informowałem go o swoich planach i czasie powrotu.
Ta historia to dobra lekcja: nawet jeśli dobrze znasz teren i dbasz o zasady bezpieczeństwa, nie można ignorować ostrzeżeń i lekceważyć warunków. Jeden błąd – i może się zrobić naprawdę niebezpiecznie.
Opublikuj komentarz