Warszawski Barbakan – fortyfikacja z charakterem i drugim życiem

Wyobraź sobie: średniowieczna Warszawa, mury miejskie, tłum kupców, strażników i przekupek. Nagle zza rogu wychodzi Barbakan – potężny, okrągły, z czerwonej cegły, jakby powiedział: „Ode mnie się odbijesz, kolego”. Dziś może wygląda jak sympatyczny relikt historii, ale kiedyś był poważnym graczem w grze o przetrwanie miasta. Oto historia warszawskiego Barbakanu – fortyfikacji z pazurem, która dostała drugie życie.

Zbudowany na wszelki wypadek

Barbakan powstał w 1548 roku i od razu miał jasno określoną funkcję: bronić Bramy Nowomiejskiej i wzmacniać północny odcinek murów miejskich. Można powiedzieć, że był czymś w rodzaju średniowiecznego checkpointa – kto chciał się dostać do Warszawy od strony Nowego Miasta, musiał najpierw przejść przez tę ceglano-fortyfikacyjną machinę.

Zaprojektował go Jan Baptist z Wenecji, co tłumaczy, dlaczego Barbakan wygląda trochę jak import z włoskiej kartki pocztowej. Ma półokrągły kształt, cztery wieżyczki i grube mury. Pomyśl o nim jako o pancernym rondzie,  ale bez aut.

Choć zbudowany z rozmachem, Barbakan miał… pecha. Powstał w czasach, gdy sztuka oblężnicza rozwijała się szybciej niż mury. Armaty i proch strzelniczy sprawiły, że takie obiekty były już trochę przestarzałe. Krótko mówiąc: zanim dobrze zdążył się wykazać, już był nieco „po terminie”.

Od obrony do ruiny

Przez wieki Barbakan tracił na znaczeniu. Zamiast strzelać z niego do wroga, ludzie zaczęli go… rozbierać na cegły. Część murów rozebrano już w XVIII wieku. W XIX wieku był tak zaniedbany, że w okolicy zaczęły powstawać kamienice mieszkalne, a sam Barbakan… zniknął z miejskiego pejzażu niemal całkowicie.

Aż przyszedł XX wiek i powiedział: „Halo, przecież to zabytek!”. No, prawie.

Zmartwychwstanie z cegły

To, co dziś widzisz przy skrzyżowaniu ulic Nowomiejskiej i Freta, to rekonstrukcja z lat 50. XX wieku. Po wojnie, w ramach odbudowy Starego Miasta, postanowiono przywrócić Barbakan do dawnej świetności. Nie było to łatwe, bo niewiele oryginalnych fragmentów się zachowało. Ale dzięki planom, obrazom Canaletta i ogromnemu zapałowi architektów, udało się!

Zrekonstruowany Barbakan to mieszanka autentycznych cegieł, nowej substancji i… trochę wyobraźni. Ale efekt robi wrażenie – nie tylko turystom. Dziś jest jednym z najbardziej charakterystycznych punktów warszawskiej Starówki. Można się przespacerować po murach, usiąść na schodkach albo… kupić magnes w kształcie Barbakanu.

Ciekawostki zza muru:

  • Barbakan warszawski jest jednym z nielicznych w Polsce, które zostały zrekonstruowane. Oryginalny Barbakan przetrwał np. w Krakowie, ale warszawski musiał być składany jak puzzle.
  • W czasie okupacji hitlerowskiej toczyły się tu ciężkie walki – szczególnie podczas Powstania Warszawskiego. Wtedy Barbakan był bardziej schronieniem niż punktem obronnym.
  • Jest ulubionym miejscem artystów ulicznych – jeśli trafisz na gitarzystę, skrzypaczkę albo człowieka grającego na butlach, to z dużym prawdopodobieństwem będą właśnie tutaj. Akustyka jest zaskakująco dobra, a tło robi robotę.
  • W nocy wygląda magicznie – podświetlony ciepłym światłem, otoczony brukiem i murem, idealnie nadaje się na wieczorne spacery (lub romantyczne zdjęcie z filtrem sepii).

Barbakan dziś – mur, który łączy

Choć kiedyś dzielił – bo przecież jego funkcją było zatrzymywanie intruzów – dziś Barbakan łączy. Łączy Stare i Nowe Miasto. Łączy historię z nowoczesnością. I łączy ludzi – bo nie ma dnia, żeby nie siedzieli przy nim zakochani, turyści z mapami, dzieci z goframi i Warszawiacy, którzy po prostu przyszli „na mury”.

Dla wielu to punkt orientacyjny – „Spotkajmy się przy Barbakanie!” brzmi lepiej niż „przy przystanku autobusowym 116”. Jest w nim coś romantycznego, nawet jeśli nie był nigdy zbyt skuteczny w obronie. Bo przecież nie wszystko musi być praktyczne – czasem wystarczy, że jest piękne, symboliczne i z historią.

Warszawski Barbakan to dowód na to, że nawet coś zbudowanego „za późno” może zyskać nowe życie. Dziś nie broni miasta przed najazdami, ale broni pamięci o dawnych czasach. Jest trochę jak starszy wujek na rodzinnej imprezie – może już nie tak sprawny, ale za to z najciekawszymi historiami.

Więc następnym razem, gdy będziesz spacerować po Starym Mieście, zatrzymaj się przy Barbakanie. Posłuchaj, co mówią cegły, popatrz na krzywiznę murów, poszukaj śladów przeszłości. A potem zrób sobie zdjęcie – najlepiej takie z perspektywą na Nowe Miasto. Bo Barbakan to nie tylko mur. To opowieść.

Łazik. Miłośnik wędrówek po górach i po płaskim, nie gardzę jednak również dwoma kołami napędzanymi siłą mięśni. Fascynują mnie wszystkie miejsca, nawet te, które teoretycznie nie mają niczego do zaoferowania. Bo to tylko teoria - wszędzie można odkryć coś cudownego. Prywatnie mąż, ojciec i niewolnik dwóch najpiękniejszych kotów na świecie.

Opublikuj komentarz